Rozdział
2
„Kiedy ktoś nie docenia
Twojej obecności, pozwól mu poczuć, jak to jest żyć bez Ciebie!”
Witamy Państwa tu Mark z
radia BBC nadajemy specjalny komunikat, przed pięcioma minutami samochód
Harrego Stayls'a, wjechał w maskę rozpędzonej ciężarówki, były piosenkarz z
zespołu One Direction, nie żyje, ciężarówka przygniotła pół samochodu, w tym
momencie pytania nasuwają się sam, czy to było celowe? Czy to był tylko
przypadek? Jak to przeżyje Louis Tom…. Dalej nie mogłem już słuchać, nie mogłem
w to wszystko uwierzyć, to musiała być jedna wielka pomyłka! Jak to, nie nie
mogę dopuścić do siebie takich myśli! Oni na pewno kłamią! A jak nie kłamią!?
Nwm co ja mam zrobić…
Nagle zadzwonił telefon…
-Hallo? Zapytałem
- Pan Louis Tomlinson?
- Tak, przy telefonie..
-Mamy dla pana złą
wiadomość, pana przyjaciel Harry Styles nie żyje i musi pan przyjechać zidentyfikować
zwłoki… w tym momencie zaniemówiłem, ale nie panowałem, co mówię i zapytałem..
- po co mam identyfikowac
zwłoki, skoro przed trzech laty byliśmy najbardziej znanym boysbandem? Każdy
rozpoznaje Harrego…
-Owszem, aczkolwiek,
musimy mieć 100% pewność, że to Pan Harry Styles, a nie osoba, bardzo podobna
do niego, takie przypadki też się zdarzały, a z tego co wiem to Pan, znał go
najlepiej, Prawda?
- Tak oczywiście, będę za
20 min, Do zobaczenia
-Do zobaczenia.
Szybko się pozbierałem i
ogarnąłem i już siedziałem w taksówce i jechałem zidentyfikować zwłoki, które
prawdopodobnie należały do Harrego, do mojego kochanego Harrego! To wszystko
moja wina, powinienem pojechać, albo pobiec za nim i nic by się nie stało,
wszystko byłoby w porządku, nie to na pewno nie jest Harry! To nie może być on,
Harry teraz pewnie siedzi u siebie w domu i pije herbatę z Gemm, a ja tu flaki
wypruwam, i odchodzę od zmysłów, a on nawet nie daje znaków życia. Dobra raz
kozie śmierć, resztę drogi starałem się o tym nie myśleć, ale myśli ciągle do
tego uciekały. Gdy dojechałem zapłaciłem taksówkarzowi i szybko pobiegłem, żeby
jak najszybciej mieć to za sobą, i już o tym nie myśleć. Zaprowadzili mnie tam
gdzie leżał Hazza, leżał pod białym prześcieradłem, zapytali się mnie czy
jestem gotowy, odpowiedziałem im, ze tak, mimo to, że serce krzyczało z całych
sił, żebym tego nie robił bo będę żałować, jak zwykle się nie posłuchałem i źle
na tym wyszedłem. Odsłonięto najpierw tylko twarz, ten człowiek był identyczny
jak Harry, ale ja nadal nie chciałem wierzyć, powiedziałem że twarz jest bardzo
podobna, ale to i tak może być zwykły zbieg okoliczności, powiedziałem, żeby mi
pokazali klatkę piersiową, bo tam powinien mieć wytatuowanego dużego motyla,
pokazali mi, i już byłem pewien, że to Hazza, tylko on sobie potrafił
wytatuować motyla praktycznie na środku klatki piersiowej, w tym momencie się
załamałem i popadłem w płacz, próbowali mnie uspokoić, ale się nie dało, nagle
jeden lekarz, powiedział, że znaleźli ten list zaadresowany do mnie w spodniach
Harrego, szybko go wziąłem przetarłem łzy, i zacząłem czytać…
Drogi Lou!
Na samym wstępie chciałbym cię
przeprosić, że będziesz musiał przechodzić ten koszmar z identyfikacją ciała,
to jest straszne wiem coś o tym, ale teraz główna przyczyna. Powiem, a bardziej
napiszę jaka była prawda, to nie był nie szczęśliwy wypadek, to było celowe…
ale nie możesz tego nikomu powiedzieć <nawet chłopaką!> Miało to wszystko
inaczej się skończyć. Miałem wyjechać bez słowa, pojechać do mojego rodzinnego
miasta i tam przedawkować leki nasenne, i to miało wszystko wyglądać tak, ty
miałeś nie wiedzieć, ze ja wyjeżdżam, ale gdy wszedłeś do pokoju powiedziałem
ci, że nwm gdzie jadę co było kłamstwem! Przepraszam cię za to… Ja po prostu
nie wytrzymałem tego ciśnienia, i tej presji na mnie wywieranej… po prostu niby
nie jesteśmy zespołem już trzy lata, a wszyscy o rozpad obwiniają mnie, bo to
ja niby byłem ‘liderem’ gdzie to nie prawda! Bo my nie mieliśmy lidera! Każdy z
nas był liderem równocześnie, jednak paparazzi, wszystkie magazyny i
dziennikarze obwiniali i pewnie nadal będą obwiniać mnie! Ja już tego nie
wytrzymałem psychicznie, może na zewnątrz nic nie było widać, ale od wewnątrz
mnie pożerało, ty też tego nie zauważałeś mimo to, że dawałem ci jasno do
zrozumienia że coś się dzieje, ale ty kompletnie na mnie zlewałeś więc
stwierdziłem, że nie ma ci co mówić i pojechałem jechałem w znanym mi kierunku
kiedy w radiu usłyszałem jak nasze byłe ‘fanki’ wypowiadają się na temat One
Direction. Myślałem, że chociaż w nich mamy wsparcie, ale się myliłem i wtedy
też dopisałem te słowa, i zobaczyłem daleko jak nadjeżdża tir… resztę już
znasz… Dziękuję ci Lou, za to że jako zespół byliśmy tacy zgrani, ze byłeś dla
mnie jak brat, Kocham Cię i żegnaj.
Twój Hazza xx
Czytając to łzy płynęły
mi ciurkiem po policzku, nie mogłem, po prostu jakim ja byłem idiotą i nie widziałem
tych znaków co mi dawałeś, przepraszam cię Harry, jak ja będę funkcjonować? Nie
mam zielonego pojęcia…
Rozmyślając tak,
pomyślałem, ze chłopcy pewnie nic nie wiedzą, szybko wziąłem telefon i wykręciłem
numer do naszego Daddy Direction, żeby zebrał resztę i szybko przyjechał do nas
<powinienem powiedzieć do mnie, ale nie mogę się pogodzić z tym, że
odszedłeś i nie mogłem dać im do zrozumienia, że coś się dzieje> Poszedłem
do kuchni, zrobiłem herbaty do dwóch dzbanków, kilka kanapek na przekąski, bo
nasz głodomor pewnie będzie głodny, postawiłem wszystko na stole w kuchni i
nagle rozległ się dzwonek u drzwi, wziąłem głęboki oddech i poszedłem otworzyć
drzwi…
No i jest rozdział 2! Hhahah, nwm nawet czemu pisze tego bloga, bo i tak czytają go tylko 2 osoby, wiec spoko ;D No ale jest, długowyczekiwany, po wielu namowach wstawiam, mam nadzieję, ze się spodoba, mile widziane komentarze :3 xx
bo te 2 osoby czekają na każdy kolejny rozdział! genialne ♥ czekam na roz 3 !
OdpowiedzUsuńdawaj dawaj :3
OdpowiedzUsuńfajne pisz dalej :3
OdpowiedzUsuńWiekie wow... Aż ciężko mi coś napisać. Mimo, że to dopiero początek to już mogę powiedzieć, że jest świetnie. Jak można kończyć rozdział w takim momencie?! Proszę dalej :) I nadal zapraszam do siebie http://bydirctioners.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń